środa, 3 sierpnia 2016

Ręki Dzieła Fest pod Chmurką - 29-31.07.2016 r.

Kolejny RDF za mną. Po prostu uwielbiam tę imprezę. Każdorazowo mnóstwo pozytywnych emocji i niesamowity kop do działania.
A zaczynało się nieciekawie. Mimo pełnej listy rzeczy do zrobienia i poprawienia po czerwcowym kiermaszu, nie udało mi się zrealizować prawie nic. Lipiec bez reszty pochłonęła przeprowadzka. Do tego stopnia, że do tej pory nie znalazłam części materiałów, które już w lipcu miały być zaprezentowane. Siedzenie na pudłach skutecznie utrudnia planowanie czegokolwiek.
Tuż przed kiermaszem okazało się, że zostałam bez pomocy. Przeorganizowanie stoiska okazało się więc koniecznością. Wcześniej nosiliśmy je we trójkę, czasem na dwie tury, a teraz musiałam ogarnąć wszystko samodzielnie. Na potrzeby stoiska został więc zaadaptowany stary (paskudny, plastikowy i brzydki) stół ogrodowy, znaleziony w "nowym" domu. I choć ostatecznie cały mój inwentarz składał się z walizki, krzesła i owego stołu, i tak nie dałabym rady sama. Na szczęście pomoc się jednak znalazła.
W kiermaszu po raz pierwszy, za moją delikatną namową, udział brała także Ela Ausobska z Elau Rękodzięło. Poznałyśmy się poprzez wspólną znajomą i przez kiermasz przechodziłyśmy razem. I to właśnie Eli i jej synowi zawdzięczam nieocenioną pomoc w transporcie oraz późniejsze odbieranie i pilnowanie stoiska. 


Problemów było co niemiara, choć chyba większość wynikała z mojego zdenerwowania i stresu. Na szczęście klimat imprezy wynagrodził wszystko. Choć zlało nas w piątek oraz postraszyło deszczem na dzień dobry i do widzenia w niedzielę, to poza tymi krótkimi momentami pogoda była naprawdę cudowna. Odwiedzający dopisali, dopisało towarzystwo. Mogę śmiało powiedzieć, że ze wszystkich moich RDFów ten był najbardziej udany. 


Największym powodzeniem cieszyły się malowane kamee, których niestety nie zdążyłam zrobić tyle, ile planowałam. Kilka z nich pojechało nawet do Anglii i Hiszpanii. Zrobiłam eksperyment z jasnym tłem i wygląda na to, że się przyjął, więc może zdążę się zrehabilitować do sierpniowego kiermaszu.


Sporym powodzeniem cieszyły się też wykonane przez współpracującą ze mną od czasu do czasu Katjuszę filcowe portmonetki oraz bransoletki z drutu pamięciowego, które robiłam niemalże na bieżąco. W błyskawicznym tempie poszły też kolczyki jadeitowe w najskromniejszej wersji. I tu jestem na siebie trochę wściekła, bo w przeprowadzkowym rozgardiaszu cały mój zapas jadeitów zaginął...






Z kiermaszu oczywiście nie wychodzi się z pustymi rękoma. Choć zabrakło mi czasu na spokojne zwiedzenie całej uliczki, wypatrzyłam (no, koleżanka wypatrzyła i mnie zawołała) drewniano-drukowano-malowane magnesy na lodówkę autorstwa Sary z Sajo - Pracownia Artystyczna. A że tego samego dnia przyjechała nasza nowa lodówka, to sobie nie odmówiłam ;) Jestem obecnie posiadaczką sowy, wilka i pandy!


Do kolejnego RDFu miesiąc. Oczywiście obiecuję sobie, że przygotuję się lepiej, że chociaż stół profesjonalny w końcu sobie sprawię... Co z tego wyjdzie? Cóż...