niedziela, 24 kwietnia 2016

Ragnarok, Uroboros i tym podobne...

Prowadzenie portalu to przede wszystkim kontakt z użytkownikami. To ludzie tworzą takie miejsce, bez nich umiera. Moim zadaniem jest więc dbać, żeby jak najwięcej osób czuło się w Saloniku dobrze, nie nudziły się, nie walczyły ze sobą i chętnie tu wracały. To kurewsko trudne zadanie.
Zacznijmy od tego, że Herbatka u Heleny jest portalem literackim. To oznacza, że zrzesza konkretne grono osób: twórców. To nie jest miejsce, w którym hejterzy wyładowują się na gwiazdkach, mamusie lajkują fotosiki swoich dzieciaczków, frustraci usiłują każdemu wepchnąć w gardło swoje spiskowe teorie. Użytkownicy Herbatki to ludzie, którzy są kreatywni, twórczy i szukają publiki, odzewu lub ludzi podobnych sobie. Bardzo często to barwne osobowości, w lepszym lub gorszym tego słowa znaczeniu. Niektórzy skupiają się tylko i wyłącznie na aspektach literackich portalu, inni wciągają się w jego życie okołoliterackie. Czasem wciągają się bardzo mocno. I to się zazwyczaj niestety źle kończy.
Coś o tym wiem, bo Herbatka też powstała z mojego niezdrowego wciągnięcia się w inny portal. Mogę więc śmiało powiedzieć, że wszystkie etapy przeszłam na własnej skórze.
Takie osoby są zazwyczaj na początku nieufne. Długo badają nowe miejsce, nim odważą się bardzie zaktywizować. Kiedy to już nastąpi, żyją portalem "na maksa". To jest cudowny etap dla mnie, jako admina, bo kilka takich osób potrafi sprawić, że strona oddycha pełną piersią. Dzieje się dużo, a to zawsze procentuje - pojawiają się nowe osoby, nowe pomysły, panuje świetna atmosfera.
Niestety w wielu przypadkach kończy się to tym, że bardzo wżyty w portal użytkownik zaczyna sobie rościć do niego prawa. Znam miejsca, w których w ten sposób następuje cykliczna zmiana władzy. Zwłaszcza, kiedy pierwotny twórca portalu dawno już go sobie odpuścił i jest mu wszystko jedno, co się z jego dzieckiem dzieje. Nadaktywny użytkownik ma mnóstwo pomysłów, jak ulepszyć portal, co zmienić, niestety często też "kogo wyeliminować".
Ja mam co do Herbatki bardzo mocne poczucie własności. Można o mnie powiedzieć dużo złego, bo po prostu nie dzielę się władzą. Owszem, słucham pomysłów i propozycji, jeśli uznam je za dobre, to wprowadzam. Ale reaguję bardzo agresywnie na wszelkie próby manipulacji, zresztą identycznie, jak w normalnym życiu.
Co robi taki użytkownik, trafiając na mnie? Zaczyna po dobroci. Przedstawia mi swój pomysł jako lek na wszystkie bolączki portalu, często nie zdając sobie sprawy, że już coś takiego testowaliśmy lub że proponowało to już pięćdziesiąt osób przed nim. Użytkownik powołuje się na naszą znajomość, bo zazwyczaj na tym etapie należy już do "wewnętrznego kręgu", z którym mam kontakt także poza Herbatką i na swój wkład w życie Saloniku. Jeśli akcja nie idzie po jego myśli, zaczynają się groźby i szantaże... Dokładnie. "Jak tego nie zrobisz, opuszczę portal i bardzo dużo na tym stracisz", "oczy bolą, jak patrzę co robisz z Herbatką", "to kiedyś było takie cudowne miejsce, szkoda, że masz gdzieś jego dobro", "wypinasz się na użytkowników, dzięki którym ten portal żyje"... Nie ma miesiąca, żebym takich wiadomości nie dostawała. 
W jakiej wtedy jestem sytuacji? Generalnie bez wyjścia. Bo wiem już, że dla użytkownika, który stosuje takie zagrywki, czas na portalu się skończył. I nie ma w tym mojej winy. Tak naprawdę portal zmienia się cały czas. Każde odejście starego użytkownika, każdy nowy użytkownik, to drobna zmiana w DNA, czasem bardziej lub mniej widoczna, ale zawsze z jakimiś konsekwencjami.
"Ten portal nie jest już taki jak kiedyś". Boże, ile razy to słyszałam. Przez cztery lata istnienia Herbatki przetrwałam tyle zmian użytkowników, że nikt lepiej ode mnie nie wie, że to już nie jest ten portal, co kiedyś. A jednak nie potrafię się na to gadanie uodpornić.
W tym momencie na Herbatce trwa Ragnarok. Jest naprawdę źle. Nie pamiętam, czy kiedyś już tak było. Może i było, ale ja byłam inna i miałam więcej zapału i ognia. łatwiej znosiłam takie akcje. Bo użytkownicy odchodzą i nic z tym nie mogę zrobić. Niektórzy robią to po cichu, niewidocznie, a niektórzy (to zawsze są poeci...) muszą narobić szumu i zostawić po sobie mnóstwo gówna (przepraszam za słowo, nie znajduję lepszego). Boli to, że to nie są przypadkowe osoby, tylko ludzie, których zdążyłam poznać, przyzwyczaić się, często łączę z nimi jakieś plany. Takie zakończenie znajomości pozostawia uraz na długo. A ja później dowiaduję się od postronnych osób mnóstwa ciekawych rzeczy na swój temat, bo przecież gdzieś trzeba frustrację wyładować, a nie ma lepszego miejsca, niż konkurencyjny portal, na którym użytkownicy bardzo chętnie posłuchają, jakim to beznadziejnym portalem jest Herbatka, a Helena to złośliwa suka, która nie szanuje ludzi, którzy tyle dla niej zrobili...
Nie wiem, czy można się na takie chwile uodpornić. Wiem, jak czują się tacy użytkownicy (przypominam, też zrobiłam taką akcję na portalu, którym żyłam przez jakieś trzy lata), ale cokolwiek próbowałabym zrobić, mogę sprawę tylko pogorszyć. Dla nich to jest "dramat życia", a dla mnie po prostu kolejna porażka.
Ragnarok. Coś musi się skończyć, żeby mogło się zacząć coś nowego. Zaciskam więc zęby i czekam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz