czwartek, 5 maja 2016

Rusz dupę!

Są takie chwile w życiu, kiedy człowiek ma i czas i energię. Rzadko, bo rzadko, ale zdarzają się. Ja miałam taką chwilę wczoraj i nie zawahałam się jej użyć.
Środę spędziłam na kultywowaniu rękodzielniczych aspektów pracowni. Powstała na przykład kolejna bransoletka, z której jestem bardzo dumna, a która zaprezentowana zostanie w innym czasie, bo dzisiaj chcę napisać o czymś innym.
 Jakiś czas temu zainwestowałam w nowe kształty grzałek do mojej kubeczkowej prasy i, przy okazji, w nowe kształty kubeczków. Dokładnie w filiżanki i kubki zwane latte, takie o pochyłych ściankach. Pomysły na nowe wzory pojawiają się błyskawicznie, gorzej z ich wykonaniem. Tym bardziej, że projekt latte, wymagał trochę więcej zachodu...
No więc, jest to pierwszy motyw, który powstał najpierw... na papierze. Uparłam się, że tym razem wykonam wszystko sama, nie korzystając z gotowych elementów. Absolutnie nie potrafię malować, ale akurat tutaj umiejętności nie były mi potrzebne. Tak więc któregoś kwietniowego wieczora, na wolnym skrawku kuchennego blatu, za pomocą farbek plakatowych powstały dwie wersje kolorystyczne maziajów i karta z tekstami wykonanymi moim krzywym pismem.
Potem trzeba było jakoś przenieść to na komputer. Mam dwa skanery, ale i tak wolę korzystać z aparatu, jakość jest moim zdaniem o niebo lepsza. Problem w tym, że jedyne miejsce, gdzie mam dobre światło, to ogród. No więc trzeba było czekać na ładną pogodę i chwilę wolnego czasu za dnia. Montaż graficzno-komputerowy był już czystą przyjemnością.
Potem oczywiście znowu wyczekiwanie na wolną chwilę, która to właśnie nastąpiła wczoraj. Montaż nowej grzałki, przymiarka i zgaduj-zgadula: jaki czas i jaka temperatura. Nowe kubeczki to często zagadka, bo nie zawsze dostaję informację na ich temat od sprzedawcy. A nadruku łatwo nie dopiec lub przepalić. Na pierwszą próbę poszły więc ustawienia standardowe do kubków prostych. Trzy minuty czekania i... no nie wyszło tak, jak powinno. Ale z drugiej strony... no... wyszło zupełnie uroczo. Zamiast intensywnych kolorów dostałam pastele, które naprawdę dobrze z formą kubka korespondują. Z marszu powstała więc i druga wersja kolorystyczna. Obie zostały już zaprezentowane szerszej widowni i spotkały się z ciepłym przyjęciem, aczkolwiek do regularnej sprzedaży na razie nie trafią. Przede mną jeszcze jedna próba osiągnięcia intensywnych kolorów i dopiero potem zdecyduję, które wersje wylądują w moim butiku na DaWandzie. Aczkolwiek już mnie ciągnie do zabawy w kolejne warianty kolorystyczne...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz