środa, 18 maja 2016

XII Dni Fantastyki - Wrocław, 13-15.05.2016 r., Cz. 1

Mało osób o tym wie, ale mam fobię społeczną. Każde wyjście z domu, ba, czasem nawet z mieszkania, jest dla mnie wyzwaniem. To tak, jakby kazać osobie z arachnofobią wejść do piwnicy, w której na pewno spotka pająki. Czasem wychodzi mi to lepiej, czasem gorzej. Dlatego nieczęsto zdarza mi się opuszczać dom z własnej inicjatywy.
Są jednak takie chwile, kiedy z niecierpliwością czekam momentu przestąpienia progu. Właściwie mogę do nich zakwalifikować wyjazdy do domu rodzinnego i... wrocławskie Dni Fantastyki.
Tym razem niecały rok oczekiwania przyprawiony był dodatkowymi emocjami, bo na zeszłorocznych DFach wpadłam na pomysł (moim zdaniem) całkiem przydatnej prelekcji. Dokładnie na spotkaniu z Jackiem Komudą, gdy zapytany o to, komu pokazywać swoje pierwsze pisarskie próby odparł, że może rodzinie, ale na pewno nie w internecie. Dlaczego? Bo nie.
Oczywiście, że się oburzyłam. Sama nauczyłam się pisać w internecie, do tego Herbatka jeszcze wtedy całkiem sprawnie działała. Wymyśliłam sobie więc, że mogłabym poprowadzić prelekcję na temat portalu dla pisarzy-amatorów.
Z postanowieniem jakimś cudem wytrwałam do tego roku. Punkt zgłosiłam najpierw na Pyrkon. Bardziej dla oswojenia z samymi procedurami, niż z nadzieją na szansę. Oczywiście został odrzucony, a ja odetchnęłam z ulgą.
Próba druga to już Dni Fantastyki. Punkt zgłoszony, cierpliwe czekanie, zero odzewu (bo z Pyrkonu dostałam bardzo miłą i dyplomatyczną informację na temat przyczyny odrzucenia propozycji). Kiedy ogłoszono program, w którym mojego punktu oczywiście brakowało, z jednej strony zrobiło mi się przykro, a z drugiej też odetchnęłam, bo głupio byłoby prowadzić prelekcję w momencie, kiedy moje drogi z Herbatką zupełnie się rozjechały.
No więc zostało już tylko słodkie oczekiwanie na piątek trzynastego. W tym roku do wizyty zmobilizowałam całą ekipę (dwóch braci i dwie bratowe), więc zżerała mnie ciekawość, jak im spodoba się impreza. W czwartek rano wypisałam urlop na piątek, a potem zadzwonił telefon.
Jako że nie zostałam poinformowana, że znalazłam się na liście rezerwowej, oczywiście zupełnie się nie przygotowałam. Pytanie, czy chciałabym poprowadzić moją prelekcję w sobotę rano spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i chyba tylko przez zaskoczenie postanowiłam podjąć ryzyko. W końcu na przygotowanie miałam całe dwa dni...
Co prawda jeszcze przez parę godzin ręce trzęsły mi się tak, że nie mogłam trafiać w klawisze klawiatury, ale chyba jednak radość przyćmiła stres. A ten rok nie jest dla mnie jakoś specjalnie łaskawy w kwestiach "zawodowych", więc cieszyć się jak najbardziej miałam z czego.
Temat mojej prelekcji miał brzmieć "Jak nauczyć się pisać, nie wychodząc z domu? Rzecz o portalach dla piszących". No nie da się ukryć, że to dla mnie żadna nowość i generalnie prelekcję mogłam wygłosić z miejsca. Tak mi się przynajmniej wydawało, więc moje przygotowania ograniczyły się do sporządzenia planu ramowego, który miał mi posłużyć za ściągę.
Odskakując od tematu prelekcji: w czwartek śniło mi się, że na DFach będzie padać i będzie paskudna pogoda. Poranek piątkowy wyglądał jednak zupełnie inaczej. Tylko że my, z powodów komunikacyjnych najmłodszego rodzeństwa, dotarliśmy do zamku dopiero w okolicach osiemnastej. Dokładnie na moment załamania pogody. Pod moim prysznicem woda leje się słabiej, niż w piątek z nieba. A że na cztery osoby mieliśmy jedną małą parasolkę, to było dosyć zabawnie... Utknęliśmy na strefie gastronomicznej, gdzie pod drzewem czekaliśmy na koniec ulewy.
Plus był z tego taki, że łatwiej było namówić dzieciaki na prelekcję w suchym i ciepłym (w porównaniu z dworem) zamku. Zaznaczam, że dzieciaki małofantastyczne, za wyjątkiem gier komputerowych. Udało nam się dostać na dwa panele: "Twarda czy miękka – to science fiction, czy już fantasy?" oraz "Fantastyka w Polsce i za granicą". Tematy bardzo rozległe, więc i dyskusje były raczej rozległe. Zależało mi jednak, żeby posłuchać trochę o fantastycznym rynku od strony zawodowców. A było kogo słuchać, bo w dyskusjach brali udział choćby Maciej Parowski, Paweł Ziemkiewicz, Michał Cholewa, Piotr Cholewa, Marcin Podlewski i Paulina Braiter. Szczególnie miłe było dla mnie skonfrontowanie z rzeczywistością wyobrażenia Macieja Parowskiego i Pauliny Braiter - w moim umyśle od wieków i nadal legend-bogów. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz