piątek, 20 maja 2016

XII Dni Fantastyki - Wrocław, 13-15.05.2016 r., Cz. 2

I nadszedł sobotni poranek. Wstałam przed szóstą, bo wydawało mi się, że zdążę się jeszcze przygotować. W praktyce, jedyne co zrobiłam to wydrukowanie ściągi, zjedzenie śniadania i ubranie się. Mimo dużego zapasu czasu moi mężczyźni i tak musieli na mnie czekać, bo w ostatniej chwili okazało się, że kupiona trzy lata temu i nigdy nie noszona para butów, która wydawała mi się idealna na tę okazję, składa się z dwóch prawych... (Wróżba jakaś?) Także stylizacja musiała przejść błyskawiczną metamorfozę i ruszyliśmy...
W zamku byliśmy po 9.00, bo mężczyźni planowali w śniadanie zaopatrzyć się w Food Truckach, które okazały się zamknięte. Poszwendaliśmy się więc w oczekiwaniu na resztę ekipy, dzięki czemu prawie spóźniłam się na własną prelekcję...
I tu muszę powiedzieć, że chłopak, który się mną "zaopiekował", był naprawdę cudowny. Jego uśmiech, wsparcie, miłe słowa i humor naprawdę mnie uspokoiły i nastawiły pozytywnie, bo czarnych myśli miałam mnóstwo. Przede wszystkim zdążyłam stwierdzić, że moja prelekcja jest zupełnie nieprzydatna i bez sensu, a ja od podstawówki nie występowałam przed ludźmi, a wtedy jeszcze nie byłam taka dzika. Odwagi nie dodawała mi też sala, która do najmniejszych nie należała (kiedyś chodziłam tam na zajęcia taneczne) i nie wierzyłam, że znajdzie się tylu chętnych, żeby zapełnić ją choćby w połowie.
Ku mojemu zaskoczeniu frekwencja wyniosła jakieś 70%. Znalazło się nawet kilka osób, z którymi udało mi się złapać lepszy kontakt i które prawdopodobnie były zainteresowane tym, co mam do powiedzenia.
Kryzys dopadł mnie w połowie prelekcji, gdy okazało się, że powiedziałam wszystko, co miałam do powiedzenia i czas na wielką improwizację. Nie poszło chyba jednak bardzo źle. Cała prelekcja została nagrana przez herbatkowego Wielkiego Kreatora i etapami zamieszczam ją na naszym kanale YT:


Po prelekcji nadszedł ten cudowny moment, kiedy wreszcie mogłam zacząć cieszyć się imprezą. Był jedynie mały problem: najmłodszy uczestnik naszej grupy po mojej prelekcji stwierdził, że jego limit chodzenia na wykłady się wyczerpał i "żadnego więcej!"...
Na szczęście w sobotę pogoda dopisała, więc mogliśmy w pełni cieszyć się rozrywami alternatywnymi. Na pierwszy rzut: JUGGER! Chyba obecnie mój ulubiony sport i jedyny, którego rozgrywki z radością oglądam na żywo ;) Krew, pot i dużo przemocy! Oczywiście wszystko według określonych, aczkolwiek całkiem prostych zasad. 

fot. Paweł Gilowski

Następny punkt: konkurs cosplay. I tu miałam mały problem, bo konkurs zdominowany był przez postaci z gier, których niestety w większości nie kojarzyłam. Co nie znaczy, że nie miałam swoich faworytów. W przeciwieństwie do jury moim jedynym kryterium było wrażenie, jakie zrobiła na mnie prezentacja. Za niesamowite ruchy (oj, rozgrzała dziewczyna publiczność) kibicowałam księżniczce Velvet (UniCat Cosplay)

fot. Andrzej Przybylski

oraz Ayeshy w roli Visenyi Targaryen, która na moje ucho dostała największe brawa w związku z naprawdę rozbrajającym występem. 


Obie dziewczyny zostały wyróżnione, więc czuję się ukontentowana.
Po konkursie stanęliśmy przed bardzo trudną decyzją, bo... zrobiło się naprawdę zimno. Było po 19.00, Gala zaczynała się o 21.00, a my już byliśmy mocno zmęczeni. No ale jak to, tak po prostu odpuścić? Szybka piłka: w godzinę pojechaliśmy do domu, łyknęliśmy gorącej kawy, wzięliśmy zimowe kurtki, koce i poduchy i hajda z powrotem! To była najmądrzejsza decyzja tego konwentu.
Gala Dni Fantastyki po raz kolejny wydawała mi się najbardziej nieprzygotowaną galą pod słońcem. Jury myliło nazwiska, nie było pewne, co i komu przyznaje, ale cóż, taki już urok DFów, ale... Galę uświetniają zawsze jakieś występy i w tym roku mogę powiedzieć, że krótkie "etiudy", jak je nazywał prowadzący galę, w wykonaniu Elementum Art wynagrodziły mi wszystkie niedogodności imprezy. Muzyka, ogień i jakaś dziwna magia, którą chłopaki roztaczali, były dla mnie najbardziej niesamowitym momentem całego konwentu.

fot. Paweł Gilowski

Wróciłam do domu absolutnie zauroczona, a i nawet przeważeni marudne dzieci diametralnie zmieniły zdanie co do sensu bywania na DFach ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz