wtorek, 12 lipca 2016

Koraliczki, kamyczki, szpileczki

Nie umiem się skupić na robieniu jednej rzeczy, stąd każdy mój dzień obwarowany jest różnymi systemami, które mają za zadanie zmusić mnie do zrobienia tego, co zrobić trzeba, a jednocześnie pozwolić na robienie tego, na co faktycznie mam ochotę. W związku z tym, moje ostatnie, wypełnione po brzegi dni, skupiają się wokół sprzątania, pakowania i klecenia świecidełek.
Tak właściwie, to zafiksowałam się teraz na dwóch modelach: prostych jadeitowych kolczykach i bransoletkach "gronkowych".
W jadeicie zakochałam się przez przypadek. Podczas "ekspresowych" zakupów w stacjonarnym sklepie koraliczki.pl , już przy kasie mój wzrok zwabiły przepiękne, pastelowe kolory. Musiałam je mieć, po prostu... Jeszcze tej samej nocy (tak, bo w dzień nie starczyło czasu) resztkami sił montowałam kolczyki, żeby na następny dzień móc się w nich pokazać w pracy.



Kolczyki zrobiły na tyle dobre wrażenie, że postanowiłam przy następnym uzupełnianiu zapasów zaopatrzyć się w solidną ilość kruszcu. Posiadając takową, zdecydowałam się na kolczyki w czterech wariantach długości. Teraz regularnie szaleję z miksowaniem kolorów. Choć generalnie nie używam półfabrykatów w kolorze złota, to tutaj nie wyobrażam sobie innych. Pierwsze pary czekają na wystawienie w naszym butiku, jedna para już znalazła nową właścicielkę.


Gronkowe bransoletki są natomiast okropnie pracochłonne, ale mimo to lubię nad nimi posiedzieć. Dają niesamowicie dużo możliwości kolorystycznych, choć ja preferuję góra dwa kolory z białym akcentem.
Zanim znalazłam idealny rozmiar koralików i idealny łańcuszek na bazę, dokonałam kilku prób, mniej lub bardziej udanych. Obecnie na szczęście dobrze już wiem, jakich używać materiałów, żeby bransoletka była i efektowna i praktyczna.
Przyznam, że kilka pierwszy zostawiłam oczywiście sobie. Raz, że musiałam je przetestować pod względem wytrzymałości, dwa, że były robione wybitnie pode mnie.


Eksperymentowałam też z koralikami kwadratowymi i efekt także był wysoce zadowalający.


Ostatnio zintensyfikowałam prace nad tego typu bransoletkami, ponieważ wydaje mi się, że są idealne na lato. Pięknie prezentują się w słońcu, na odsłoniętych nadgarstkach. Stąd też ostatnie modele zachowują wybitnie wakacyjną kolorystykę.


Na warsztacie czeka jeszcze jedna wariacja modelu hawajskiego (błękit, turkus, zieleń i perły), który jako pierwszy znalazł nową właścicielkę. Tym razem będzie więcej pereł i złoto zamiast srebra. Sama jestem ciekawa, czy to nie będzie przegięcie.
Na tym prawdopodobnie produkcja gronek w tym miesiącu się skończy. Na biurku czekają już niedokończone funeralki w kilku wariacjach kolorystycznych, które zastopował niedobór czarnych koralików. Mam cichą nadzieję skończyć kilka przed kolejnym Ręki Dzieła Festem, ale dzisiaj przyjedzie zapas szklanych kaboszonów, moja nowa miłość, więc być może plany ulegną zmianie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz